Powoli zaczyna się coś dziać, ale potrzebuję jeszcze jakiś dwóch rozdziałów, żeby to rozkręcić.
~Mary.
_________________________________________
Siedziała w pokoju wspólnym gryfonów i wpatrywała się w ogień płonący w kominku. Jak mogła być tak głupia? Nie wiedziała co w nią wstąpiło. Miała świadomość swojego nieodpowiedzialnego zachowania, musiała ponieść za nie karę. Czekała zdenerwowana, aż zegar wybije dwudziestą.
- Mało brakowało, a byłby to jeden z najlepszych widoków w moim życiu – roześmiany rudzielec rozsiadł się wygodnie na kanapie obok niej.
- Nawet nie przemyślałam, jakiego zaklęcia bym użyła – odpowiedziała z bladym uśmiechem.
~Mary.
_________________________________________
Siedziała w pokoju wspólnym gryfonów i wpatrywała się w ogień płonący w kominku. Jak mogła być tak głupia? Nie wiedziała co w nią wstąpiło. Miała świadomość swojego nieodpowiedzialnego zachowania, musiała ponieść za nie karę. Czekała zdenerwowana, aż zegar wybije dwudziestą.
- Mało brakowało, a byłby to jeden z najlepszych widoków w moim życiu – roześmiany rudzielec rozsiadł się wygodnie na kanapie obok niej.
- Nawet nie przemyślałam, jakiego zaklęcia bym użyła – odpowiedziała z bladym uśmiechem.
Kochała Rona
przyjacielską miłością, był dla niej bratem. Zawsze doprowadzał
ją do śmiechu i wspierał jak tylko mógł. Czasem próbowała
sobie wyobrazić, że są razem, wiedziała, że ona nie jest mu
obojętna. Ginny wygadała się kiedyś przypadkiem, że uczucie,
którym darzy ją chłopak, jest silne. Podobno mówił tylko o niej,
ale ona nie potrafiła tego odwzajemnić, nie ważne jak bardzo się
starała.
- Może nie powinnaś się już z nami zadawać, doszły mnie słuchy, że cię demoralizujemy! - Harry zaśmiał się zaraz za jej uchem.
- To bardzo prawdopodobne, chociaż zawsze miałam wrażenie, że to ja przeciągam was na tę dobrą stronę.
- Emmm... Bo widzisz Hermiono, pomyśleliśmy, że skoro masz jeszcze dwie godziny do szlabanu, to zdążysz sprawdzić nam eseje z transmutacji - rudzielec uśmiechnął się przymilnie.
- Może nie powinnaś się już z nami zadawać, doszły mnie słuchy, że cię demoralizujemy! - Harry zaśmiał się zaraz za jej uchem.
- To bardzo prawdopodobne, chociaż zawsze miałam wrażenie, że to ja przeciągam was na tę dobrą stronę.
- Emmm... Bo widzisz Hermiono, pomyśleliśmy, że skoro masz jeszcze dwie godziny do szlabanu, to zdążysz sprawdzić nam eseje z transmutacji - rudzielec uśmiechnął się przymilnie.
Nie potrafiła
im odmówić, była już do tego przyzwyczajona. Co oni by bez niej
zrobili? Uśmiechnęła się w duchu.
- Naprawdę idziesz w tym? – Lavender zadała to pytanie z lekko wyczuwalną nutką grozy.
- A co jest z tym nie tak? - Hermiona spojrzała po sobie. Jeansy i niebieski sweter. Nie wiedziała co było w tym takiego przerażającego.
- Naprawdę idziesz w tym na spotkanie z Draco?
Hermiona znała zdanie swojej współlokatorki na temat młodego Malfoya, uważała, że to zdecydowanie najprzystojniejszy Ślizgon jaki istnieje. Mimo tego, że miała trochę racji, to zdecydowanie jego charakter psuł całokształt.
- To szlaban, nie spotkanie – upomniała ją Hemiona.
- Nieważne, chyba nie chcesz, żeby widział cię w takiej wersji. Powinnaś zrobić coś z włosami i zdecydowanie się przebrać – upierała się.
- Skończ! – jęknęła Gryfonka. – Obojętne mi to jak według niego będę wyglądać. Naprawdę nie widzisz, że jest zepsuty do szpiku kości?
Nie miała ochoty na dalsze dyskusje, opuściła dormitorium jak najszybciej.
- Och, Draco, nie jesteś jeszcze z tą swoją szlamą? - Katy zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała w usta.
- Mam jeszcze czas – odparł zdawkowo.
Katy była piękna, nie mógł temu zaprzeczyć, miała wszystko, co dziewczyna mieć powinna. Lubiła eksponować swoje duże piersi i długie nogi. Nie było chłopaka, który nie odwracałby się za nią na korytarzu. A ona była jego, tylko jego. Nie dziewczyną, ale zabawką. Była głupia, wyobrażała sobie, że w przyszłości zostanie panią Malfoy i będą mieli razem dzieci. Śmiał się z niej w duchu. Przecież tylko się z nią zabawiał, to wszystko. A teraz nie miał ochoty na jej towarzystwo. Odsunął ją od siebie delikatnie.
- Przykro mi, ale muszę iść – powiedział chłodno.
Wyszedł z pokoju wspólnego i ruszył powoli w stronę sali, w której odbywały się lekcje transmutacji. Granger już na niego czekała. Co ta głupia szlama sobie myślała? Chciała go upokorzyć w głównym holu? Chciał się zemścić, myślał nad tym od kilku godzin.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz – warknęła.
- Zrezygnować z kilku godzin z tobą? Nigdy w życiu – odpowiedział z przekąsem.
Drzwi do sali otworzyły się powoli. Nauczycielka transmutacji, profesor McGonagall, patrzyła na nich beznamiętnie i ruchem ręki zaprosiła ich do sali.
- Waszym dzisiejszym zadaniem jest przepisanie tych dwóch, starych ksiąg. Po jednej na każde z was. To logiczne, że nie zdążycie zrobić tego do północy, więc przyjdziecie też jutro. Życzę państwu powodzenia.
Zabrała im różdżki i wyszła. Zostali sami. Dziewczyna bez słowa usiadła przy biurku i zabrała się do pracy. Blondyn spojrzał na nią, nie była nikim specjalnym, była ładna, ale nie wyróżniała się... Do tego była szlamą.
- Musisz być szczęśliwa, pół nocy siedzenia przy książkach – niechętnie zajął miejsce obok niej.
- Zamknij się i pracuj.
Nie wytrzymał długo w ciszy.
- Nie powinno mnie tu być, tylko się broniłem, to nie moja wina, że jesteś wariatką – poskarżył się zniechęconym tonem.
- Zasłużyłeś na to, uważasz się za kogoś lepszego – odparła nie odrywając się od przepisywania księgi.
- Mam dla ciebie, Granger, zaskakującą informację, ja jestem lepszy, kiedy w końcu to zrozumiesz?
Spojrzała na niego nienawistnie.
- Dlaczego?! Bo jesteś bogaty, masz nazwisko, które otwiera ci wszystkie drzwi?! Tak naprawdę jesteś nikim, jesteś arystokratycznym dupkiem bez uczuć, nic nie obchodzą cię ludzie wokół ciebie! Równie dobrze mogliby nie żyć! - krzyczała.
Malfoy zerwał się z krzesła. Blondyna zaskoczył jej nagły wybuch, ale ostatnie zdanie przywołało bolesne wspomnienia.
- No, Draco, pokaż na co cię stać – jego głos był spokojny, zawierał jakąś dozę uprzejmości, ale nadal był zimny i przerażający.
Bał się na niego spojrzeć, Czarny Pan mógł zabić go bez mrugnięcia okiem. Pod ścianą leżała piękna blondynka i płakała cicho, jej oddech był słaby, a ciało zakrwawione. Była jak zaszczute zwierzę, przerażonym wzrokiem błądziła po wszystkich otaczających ją Śmierciożercach.
- No dalej – zachęcał go Voldemort, a jego ton stawał się niecierpliwy. – Pokaż nam wszystkim, jak powinno wyglądać zaklęcie uśmiercające.
Dziewczyna krzyknęła, chyba już ostatkiem sił.
- Crucio – beznosa postać lekko machnęła różdżką.
Ten krzyk... Ten mrożący krzyk... Draco zrobił krok w jej stronę, a jego spojrzenie napotkało jej oczy. Była w nich rezygnacja i strach. Chłopak wiedział, że rzucając mordercze zaklęcie oszczędzi jej tortur i cierpienia. Zrobił kolejny krok.
- Nie, błagam... Nie.... - wyjęczała słabym głosem.
Nie miał siły. Chciał zrezygnować, nawet, gdyby oznaczało to dla niego śmierć. Po prostu nie potrafił jej zabić. Wcale się o to nie prosił, wszystko przez to nazwisko, przez tradycje, przez jego ojca. Spojrzał na niego i w jego oczach zobaczył wyczekiwanie pomieszane z niepewnością. Wiedział już, że musi to zrobić, jest przecież jego synem, nie może go zawieść, nie dzisiaj. Wyciągnął różdżkę i wycelował nią w dziewczynę. Z całej siły starał się nie patrzeć na jej zmaltretowane ciało.
- Avada Kedavra – wyszeptał słabo.
Ciemność rozjaśnił zielony promień. Draco znowu spojrzał na starszą wersję siebie i tym razem na jego twarzy malowała się duma. Jednak nawet to nie potrafiło zmienić tego, co teraz czuł.
- Gówno o mnie wiesz, Granger! - krzyknął - Myślisz, że zeżarłaś wszystkie, jebane rozumy, a tak naprawdę nie wiesz nic, nic o mnie, o moim życiu, o tym kim jestem!
Patrzyła na niego z zawziętą miną.
- Myślisz, że to nazwisko robi ze mnie kogoś, z kogo jestem dumny?! Jest przekleństwem! - łzy wściekłości napłynęły mu do oczu.
W jej tęczówkach zobaczył coś na kształt strachu. Uspokoił się trochę i ciężko usiadł z powrotem na krześle.
- Nie
chciałam, przepraszam – wyszeptała.- Naprawdę idziesz w tym? – Lavender zadała to pytanie z lekko wyczuwalną nutką grozy.
- A co jest z tym nie tak? - Hermiona spojrzała po sobie. Jeansy i niebieski sweter. Nie wiedziała co było w tym takiego przerażającego.
- Naprawdę idziesz w tym na spotkanie z Draco?
Hermiona znała zdanie swojej współlokatorki na temat młodego Malfoya, uważała, że to zdecydowanie najprzystojniejszy Ślizgon jaki istnieje. Mimo tego, że miała trochę racji, to zdecydowanie jego charakter psuł całokształt.
- To szlaban, nie spotkanie – upomniała ją Hemiona.
- Nieważne, chyba nie chcesz, żeby widział cię w takiej wersji. Powinnaś zrobić coś z włosami i zdecydowanie się przebrać – upierała się.
- Skończ! – jęknęła Gryfonka. – Obojętne mi to jak według niego będę wyglądać. Naprawdę nie widzisz, że jest zepsuty do szpiku kości?
Nie miała ochoty na dalsze dyskusje, opuściła dormitorium jak najszybciej.
- Och, Draco, nie jesteś jeszcze z tą swoją szlamą? - Katy zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała w usta.
- Mam jeszcze czas – odparł zdawkowo.
Katy była piękna, nie mógł temu zaprzeczyć, miała wszystko, co dziewczyna mieć powinna. Lubiła eksponować swoje duże piersi i długie nogi. Nie było chłopaka, który nie odwracałby się za nią na korytarzu. A ona była jego, tylko jego. Nie dziewczyną, ale zabawką. Była głupia, wyobrażała sobie, że w przyszłości zostanie panią Malfoy i będą mieli razem dzieci. Śmiał się z niej w duchu. Przecież tylko się z nią zabawiał, to wszystko. A teraz nie miał ochoty na jej towarzystwo. Odsunął ją od siebie delikatnie.
- Przykro mi, ale muszę iść – powiedział chłodno.
Wyszedł z pokoju wspólnego i ruszył powoli w stronę sali, w której odbywały się lekcje transmutacji. Granger już na niego czekała. Co ta głupia szlama sobie myślała? Chciała go upokorzyć w głównym holu? Chciał się zemścić, myślał nad tym od kilku godzin.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz – warknęła.
- Zrezygnować z kilku godzin z tobą? Nigdy w życiu – odpowiedział z przekąsem.
Drzwi do sali otworzyły się powoli. Nauczycielka transmutacji, profesor McGonagall, patrzyła na nich beznamiętnie i ruchem ręki zaprosiła ich do sali.
- Waszym dzisiejszym zadaniem jest przepisanie tych dwóch, starych ksiąg. Po jednej na każde z was. To logiczne, że nie zdążycie zrobić tego do północy, więc przyjdziecie też jutro. Życzę państwu powodzenia.
Zabrała im różdżki i wyszła. Zostali sami. Dziewczyna bez słowa usiadła przy biurku i zabrała się do pracy. Blondyn spojrzał na nią, nie była nikim specjalnym, była ładna, ale nie wyróżniała się... Do tego była szlamą.
- Musisz być szczęśliwa, pół nocy siedzenia przy książkach – niechętnie zajął miejsce obok niej.
- Zamknij się i pracuj.
Nie wytrzymał długo w ciszy.
- Nie powinno mnie tu być, tylko się broniłem, to nie moja wina, że jesteś wariatką – poskarżył się zniechęconym tonem.
- Zasłużyłeś na to, uważasz się za kogoś lepszego – odparła nie odrywając się od przepisywania księgi.
- Mam dla ciebie, Granger, zaskakującą informację, ja jestem lepszy, kiedy w końcu to zrozumiesz?
Spojrzała na niego nienawistnie.
- Dlaczego?! Bo jesteś bogaty, masz nazwisko, które otwiera ci wszystkie drzwi?! Tak naprawdę jesteś nikim, jesteś arystokratycznym dupkiem bez uczuć, nic nie obchodzą cię ludzie wokół ciebie! Równie dobrze mogliby nie żyć! - krzyczała.
Malfoy zerwał się z krzesła. Blondyna zaskoczył jej nagły wybuch, ale ostatnie zdanie przywołało bolesne wspomnienia.
- No, Draco, pokaż na co cię stać – jego głos był spokojny, zawierał jakąś dozę uprzejmości, ale nadal był zimny i przerażający.
Bał się na niego spojrzeć, Czarny Pan mógł zabić go bez mrugnięcia okiem. Pod ścianą leżała piękna blondynka i płakała cicho, jej oddech był słaby, a ciało zakrwawione. Była jak zaszczute zwierzę, przerażonym wzrokiem błądziła po wszystkich otaczających ją Śmierciożercach.
- No dalej – zachęcał go Voldemort, a jego ton stawał się niecierpliwy. – Pokaż nam wszystkim, jak powinno wyglądać zaklęcie uśmiercające.
Dziewczyna krzyknęła, chyba już ostatkiem sił.
- Crucio – beznosa postać lekko machnęła różdżką.
Ten krzyk... Ten mrożący krzyk... Draco zrobił krok w jej stronę, a jego spojrzenie napotkało jej oczy. Była w nich rezygnacja i strach. Chłopak wiedział, że rzucając mordercze zaklęcie oszczędzi jej tortur i cierpienia. Zrobił kolejny krok.
- Nie, błagam... Nie.... - wyjęczała słabym głosem.
Nie miał siły. Chciał zrezygnować, nawet, gdyby oznaczało to dla niego śmierć. Po prostu nie potrafił jej zabić. Wcale się o to nie prosił, wszystko przez to nazwisko, przez tradycje, przez jego ojca. Spojrzał na niego i w jego oczach zobaczył wyczekiwanie pomieszane z niepewnością. Wiedział już, że musi to zrobić, jest przecież jego synem, nie może go zawieść, nie dzisiaj. Wyciągnął różdżkę i wycelował nią w dziewczynę. Z całej siły starał się nie patrzeć na jej zmaltretowane ciało.
- Avada Kedavra – wyszeptał słabo.
Ciemność rozjaśnił zielony promień. Draco znowu spojrzał na starszą wersję siebie i tym razem na jego twarzy malowała się duma. Jednak nawet to nie potrafiło zmienić tego, co teraz czuł.
- Gówno o mnie wiesz, Granger! - krzyknął - Myślisz, że zeżarłaś wszystkie, jebane rozumy, a tak naprawdę nie wiesz nic, nic o mnie, o moim życiu, o tym kim jestem!
Patrzyła na niego z zawziętą miną.
- Myślisz, że to nazwisko robi ze mnie kogoś, z kogo jestem dumny?! Jest przekleństwem! - łzy wściekłości napłynęły mu do oczu.
W jej tęczówkach zobaczył coś na kształt strachu. Uspokoił się trochę i ciężko usiadł z powrotem na krześle.
- Zabierz się lepiej do
pracy – warknął i zaczął znowu przepisywać księgę.
Miał ochotę się zemścić, za to wszystko, za to jak bardzo go irytuje, za to, że jest szlamą i za to jak na niego patrzyła.
Aż do momentu, kiedy przyszła po niech McGonagall, nie odzywali się do siebie, a Darco miał przed oczami obraz zakrwawionego ciała i pustych, martwych oczu wpatrujących się prosto w niego.
Miał ochotę się zemścić, za to wszystko, za to jak bardzo go irytuje, za to, że jest szlamą i za to jak na niego patrzyła.
Aż do momentu, kiedy przyszła po niech McGonagall, nie odzywali się do siebie, a Darco miał przed oczami obraz zakrwawionego ciała i pustych, martwych oczu wpatrujących się prosto w niego.
W imieniu całej załogi DHL witam Cię w naszym stowarzyszeniu :)
OdpowiedzUsuńFaceless
Dziewczyno pisz szybciutko nową notkę, bo już mnie zżera ciekawość :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa pod każdą notką :) Nowy rozdział będzie jutro, mam nadzieję, że też go przeczytasz :)
UsuńZgadzam się z Angusą! Jest mało dobrych, bardzo dobrych Dramione, które wciągają, gdy się je czyta. Należysz do jednego z nich i mam nadzieję, że szybko dodasz następną notkę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, od razu człowiek ma więcej motywacji :)
UsuńBardzo ładnie napisane. Nie żałuje, że tu weszłam. Draco jest taki, jaki powinien być. No i ciesze się, że od razu się w sobie nie zakochali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
bardzo fajna notatka nie za szybko sie rozkreca dobrze
OdpowiedzUsuń"Myślisz, że zeżarłaś wszystkie, jebane rozumy, a tak naprawdę nie wiesz nic, nic o mnie, o moim życiu, o tym kim jestem! ". Jebłam. XDXD
OdpowiedzUsuńNajlepszy teks, rozbawił mnie do łez, a niby nie ma w tym nic śmiesznego.
Szkoda mi Dracusia...chcę więcej wspomnieć Draco!
/~ Kim EveLin.