Stała na
peronie wyglądając nerwowo swoich przyjaciół. Co chwile
spoglądała na swój mogolski zegarek ze zniecierpliwieniem.
Przecież powinni już tu być... Wreszcie w oddali dostrzegła rudą
czuprynę jej przyjaciela. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na
szyję, potem wyściskała jeszcze jego młodszą siostrę oraz
wysokiego, czarnowłosego chłopaka w okularach.
- Tak bardzo
tęskniłam! - prawie krzyknęła i zmierzyła swoich towarzyszy
wzrokiem.
Ron jakby
troszkę urósł, miał na sobie czerwony sweter, który komponował
się z jego piegami i czupryną, a twarz chłopaka była jak zwykle
rozpromieniona. Mała Ginny nabrała trochę kobiecych kształtów
albo może to wszystko się po prostu Hermionie wydawało, przecież
nie widziała ich tylko przez dwa miesiące. Za to Harry pozostał
dokładnie taki, jakim dziewczyna go zapamiętała. Mimo tego, że wakacje
minęły jej cudownie, to dopiero teraz czuła się w pełni
szczęśliwa, mając przy sobie wszystkich, których kocha.
Do pociągu
weszli chyba jako ostatni. Szli korytarzem w poszukiwaniu wolnego
przedziału, kiedy do uszu Hermiony dotarł donośny śmiech.
Odruchowo zerknęła w stronę, z której się wydobywał i spojrzała
prosto w szare, zimne oczy... Odruchowo spuściła wzrok, ale zaraz
dyskretnie zerknęła do przedziału, w którym siedział Draco Malfoy
razem z całą śmietanką Slytherinu. Oprócz jego stałej straży
przybocznej, czyli Crabbe'a i Goyle'a, był tam również przystojny
brunet, Blaise Zabini, który był prawie tak samo przerażający, jak
siedzący obok niego wysoki blondyn, arystokracja była wręcz
wypisana na jego twarzy. Mimo tego, że kąciki jego ust się unosiły,
uśmiech nie obejmował stalowych, świdrujących oczu. Był młodszą
wersją swojego ojca, te same rysy i pogarda wypisana na twarzy.
Patrzył beznamiętnie na dziewczynę siedzącą na jego kolanach.
Katy Moller. Metr osiemdziesiąt czystego zła. Długie, srebrzyste
włosy odziedziczyła po swojej matce, która była w połowie wilą,
miała duże niebieskie oczy, idealną figurę długie nogi,
całokształt jej wyglądu sprawiał, że przypominała anioła,
wcielenie dobra. Nic bardziej mylnego, poglądy odziedziczyła po
swoim arystokratycznym ojcu, wyznawcy czystej krwi. Teraz patrzyła
maślanymi oczami na Draco, od zawsze wiadomo było, kto jest jej
celem.
- Chcesz się
przyłączyć, szlamo? - krzyknęła aksamitnym głosem, a Hermiona
przeklęła się w duchu za nieostrożność i szybko ruszyła przed
siebie.
Siedzieli
już w czwórkę w przedziale, jedząc czekoladowe żaby i żartując
głośno.
- Jest jeszcze piękniejsza, jeśli to w ogóle możliwe – rudy chłopak wypowiedział to z zapartym tchem.
- O kim mówisz, braciszku? - zapytała Ginny z przekąsem, chociaż dobrze znała odpowiedź.
- O Katy! Widziałaś jak pięknie się porusza? A te oczy... - rozmarzył się.
- Gdybyś czasem posłuchał co mówi, zamiast patrzeć na jej nogi, wiedziałbyś, że wcale nie jest cudowna! - w głosie rudej dziewczyny zabrzmiała irytacja. Spojrzała na Hermionę.
Brązowowłosa szybko odwróciła wzrok i udała, że interesują ją widoki za oknem. W szkole było wiele osób, które gardziło nią ze względu na to, że pochodzi z niemagicznej rodziny, ale tylko dwie otwarcie jej nienawidziły, obie miały srebrny odcień włosów, a ich ulubionym zajęciem było mówienie o swoim pochodzeniu i czystej krwi. Podczas wakacji obiecała sobie, że w tym roku coś się zmieni, że udowodni im, ile jest warta. Jest przecież Gryfonką! To dom ludzi odważnych i niezłomnych. Mimo wszystko bolało ją, że jest oceniana na podstawie tego, w jakiej rodzinie się urodziła, a nie tego, co osiągnęła.
- Jest jeszcze piękniejsza, jeśli to w ogóle możliwe – rudy chłopak wypowiedział to z zapartym tchem.
- O kim mówisz, braciszku? - zapytała Ginny z przekąsem, chociaż dobrze znała odpowiedź.
- O Katy! Widziałaś jak pięknie się porusza? A te oczy... - rozmarzył się.
- Gdybyś czasem posłuchał co mówi, zamiast patrzeć na jej nogi, wiedziałbyś, że wcale nie jest cudowna! - w głosie rudej dziewczyny zabrzmiała irytacja. Spojrzała na Hermionę.
Brązowowłosa szybko odwróciła wzrok i udała, że interesują ją widoki za oknem. W szkole było wiele osób, które gardziło nią ze względu na to, że pochodzi z niemagicznej rodziny, ale tylko dwie otwarcie jej nienawidziły, obie miały srebrny odcień włosów, a ich ulubionym zajęciem było mówienie o swoim pochodzeniu i czystej krwi. Podczas wakacji obiecała sobie, że w tym roku coś się zmieni, że udowodni im, ile jest warta. Jest przecież Gryfonką! To dom ludzi odważnych i niezłomnych. Mimo wszystko bolało ją, że jest oceniana na podstawie tego, w jakiej rodzinie się urodziła, a nie tego, co osiągnęła.
Pierwsze
dni nowego roku szkolnego minęły w ogólnym zamieszaniu. Hermiona
tradycyjnie uczęszczała na wszystkie zajęcia, nawet te
nieobowiązkowe, jak nauka o runach. Zdołała zdobyć 30 punktów
dla Gryffindoru oraz stracić 10 za rzekomą pomoc Ronowi podczas
testu z eliksirów. Nie było to dla niej zaskoczeniem, Snape po
wakacjach zrobił się jeszcze bardziej wymagający i nienawistny, o
ile to w ogóle możliwe.
- Hermiono! Hermino wstawaj, spóźnisz się na lekcje! - ktoś delikatnie szarpał ją za ramię.
Dziewczyna otworzyła zaspane oczy i zobaczyła pochylająca się nad nią Lavender Brown, jej współlokatorkę.
- Lavender... ale... co....? - wydukała nie do końca rozbudzona.
- Masz mało czasu! Zaspałaś! Wstawaj! - krzyknęła śmiejąc się, po czym odwróciła się zarzucając swoimi blond falami.
Hermiona zerwała się jak oparzona i spojrzała na swój zegarek, miała dwadzieścia minut do pierwszej lekcji. W duchu przeklinała siebie i wszystkich innych, za to, że jej nie obudzili. Podbiegła do lustra, przeczesała pobieżnie burzę kasztanowych loków, które za nic w świecie nie chciały się układać. Wykonała poranną toaletę i znalazła jeszcze chwilę, żeby przyjrzeć się swojej twarzy. Nie widziała w niej nic szczególnego, orzechowe oczy, kilka piegów.
- Hermiono! Hermino wstawaj, spóźnisz się na lekcje! - ktoś delikatnie szarpał ją za ramię.
Dziewczyna otworzyła zaspane oczy i zobaczyła pochylająca się nad nią Lavender Brown, jej współlokatorkę.
- Lavender... ale... co....? - wydukała nie do końca rozbudzona.
- Masz mało czasu! Zaspałaś! Wstawaj! - krzyknęła śmiejąc się, po czym odwróciła się zarzucając swoimi blond falami.
Hermiona zerwała się jak oparzona i spojrzała na swój zegarek, miała dwadzieścia minut do pierwszej lekcji. W duchu przeklinała siebie i wszystkich innych, za to, że jej nie obudzili. Podbiegła do lustra, przeczesała pobieżnie burzę kasztanowych loków, które za nic w świecie nie chciały się układać. Wykonała poranną toaletę i znalazła jeszcze chwilę, żeby przyjrzeć się swojej twarzy. Nie widziała w niej nic szczególnego, orzechowe oczy, kilka piegów.
Podbiegła do
szafy i wyjęła pierwszą lepszą szatę. Z czasem było nawet
lepiej niż przypuszczała, zostało go akurat tyle, żeby zbiec do
lochów na eliksiry. Była to lekcja, na którą zdecydowanie nie
chciała się spóźnić.
Siedziała w trzyosobowej ławce razem z Ronem i Harrym, przed nimi stał kociołek z gotującym się Eliksirem Zapomnienia. Mimo tego, że była to praca grupowa, ona robiła prawie wszystko sama, ale była już do tego przyzwyczajona. Zerknęła na stół ślizgonów. Malfoy siedział rozłożony na krześle i rozmawiał w Goylem, a Pansy Parkinson robiła wszystko sama. Gryfonka zaśmiała się do siebie, ta głupia dziewczyna myśli, że zdobędzie tym jego względy.
- Widzę, że panna Granger ma ciekawsze zajęcia, niż praca nad zleconym zadaniem – usłyszała nad sobą zimny głos Mistrza Eliksirów. – Odejmuję Gryffindorowi pięć punktów, a teraz bierz się do pracy.
Siedziała w trzyosobowej ławce razem z Ronem i Harrym, przed nimi stał kociołek z gotującym się Eliksirem Zapomnienia. Mimo tego, że była to praca grupowa, ona robiła prawie wszystko sama, ale była już do tego przyzwyczajona. Zerknęła na stół ślizgonów. Malfoy siedział rozłożony na krześle i rozmawiał w Goylem, a Pansy Parkinson robiła wszystko sama. Gryfonka zaśmiała się do siebie, ta głupia dziewczyna myśli, że zdobędzie tym jego względy.
- Widzę, że panna Granger ma ciekawsze zajęcia, niż praca nad zleconym zadaniem – usłyszała nad sobą zimny głos Mistrza Eliksirów. – Odejmuję Gryffindorowi pięć punktów, a teraz bierz się do pracy.
Nie miała
ochoty dyskutować, niesprawiedliwość panująca na lekcjach ze
Snape'm była niezwyciężona, a nie mogła narażać gryfonów na
kolejne straty w rankingu. Usłyszała za sobą śmiech i napotkała
kpiące spojrzenie stalowych oczu.
Hermiona wychodziła właśnie z Wielkiej Sali w towarzystwie swojego przyjaciela, Rona Weasleya. Szli śmiejąc się głośno, kiedy na swojej drodze spotkali wysokiego blondyna ze swoimi gorylami. Draco Malfoy uśmiechnął się kpiąco na ich widok.
- Królowa Szlam i Wieprzlej – jego towarzysze zaśmiali się głupkowato.
- Szukasz kłopotów, Malfoy? - Ron zrobił krok w przód.
Smok zaśmiał się wyraźnie rozbawiony.
- Czyżbyś mi groził? - zapytał z nutką rozbawienia. – Lepiej pilnuj swojej szlamy, słyszałem, że o takie, jak ona nie trzeba długo się starać, same wchodzą do łóżka.
Rudzielec poczerwieniał na twarzy i zrobił kolejny krok z stronę Ślizgona. Hermiona złapała go za rękę.
- Daj spokój, nie warto – szepnęła.
Nagle jednak poczuła w sobie odwagę.
- O co ci tak właściwie chodzi? Z czym masz problem? - prawie krzyknęła w stronę blondyna.
- O ciebie, ty jesteś moim problemem, w szkole do której chodzę nie powinno być takich brudnych szlam jak ty, Granger – jego głos nie zdradzał żadnych emocji.
Ślizgon wyminął ich, a jego goryle podążyli za nim. Hermiona stała chwilę jak sparaliżowana, po czym wyciągnęła różdżkę, odwróciła się i wycelowała nią w Malfoya.
- Jesteś arystokratycznym dupkiem – krzyknęła.
Chłopak
odwrócił się, przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia, ale
zaraz wyciągnął różdżkę.
- Hermiona, nie – powiedział cicho Ron i tym samym rozproszył na chwilę jej uwagę.
Malfoy wykorzystał to momentalnie, usłyszała ciche Expelliarmus i poczuła, że niewidzialna siła odrzuciła ją na ścianę.
- Panie Malfoy, Panno Granger, proszę natychmiast przestać! - usłyszała kobiecy głos.
Potrzebowała
chwili, żeby zrozumieć co się dzieje, była jeszcze zamroczona
siłą uderzenia. Zobaczyła, że pochylają się nad nią rudzielec
i nauczycielka transmutacji, profesor McGonagall.- Hermiona, nie – powiedział cicho Ron i tym samym rozproszył na chwilę jej uwagę.
Malfoy wykorzystał to momentalnie, usłyszała ciche Expelliarmus i poczuła, że niewidzialna siła odrzuciła ją na ścianę.
- Panie Malfoy, Panno Granger, proszę natychmiast przestać! - usłyszała kobiecy głos.
- Proszę się
zgłosić dzisiaj, punktualnie o dwudziestej, do mojego gabinetu,
oboje.
Opowiadanie zapowiada się całkiem nieźle. Rozdział jest ciekawy, ale przede wszystkim podoba mi się twój styl pisania. Czekam na następny i pozdrawiam oraz życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńStyl masz wspaniały, zapowiada się bardzo ciekawie :3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział i w wolnej chwili zapraszam do mnie ;)
Pozdrawiam i życzę weny,
Mrs Black
http://magic-world-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję :) Na pewno zajrzę :)
UsuńKrólowa szlam i arystokratyczny dupek :) Ach, już dawno nie czytałam dobrego ficku szkolnego. Wywołują miłe wspomnienia. Cieszę się, że nie wykreowałaś Hermionę na modelkę i Dracona jako nawróconego chłopczyka. Od razu też przeszłaś do akcji. Co wyniknie z tego incydentu? Muszę się koniecznie dowiedzieć więcej.
OdpowiedzUsuńPS. Mogłabyś wył. weryfkicję obrazkową? To trochę męczące przy komentowaniu.
W sumie początek przypomina wiele opowiadań o Dramiane, ale mam nadzieję, że czymś mnie zaskoczysz. No proszę Hermi wzięła sprawy w swoje ręce i już ma szlaban.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
dała się sprowokować
OdpowiedzUsuńCiekawe co wydarzy się dalej? Dostaną szlaban, tylko jaki?
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam nienawiść Dracona do Granger, która potem zamienia się w miłość!
Myślałam, ze bardziej rozwiniesz, niektóe momenty, ale w sumie tak też było bardzo dobrze.
Płynę dalej.
/~Kim EveLin.
Och.... Cudowne *-*
OdpowiedzUsuńTak jak na górze uważam że cudownie, że nie kochają się tak od razu, niczym moje Jilly xD
Jejku już kocham twoje Dramione <3
OdpowiedzUsuń