piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział VI - Miło być w domu.

NIESPODZIENKA! Termin wyjazdu przesunął mi się o kilka dni, a mnie naszła wielka ochota na pisanie, więc... Może kogoś to ucieszy :) Teraz to już na pewno do 'zobaczenia' po 17 sierpnia! :)
____________________________________________________________________

Potem nienawidzimy siebie tak bardzo, że mdli nas podczas przedstawiania się. Rzygamy od wymawiania swojego imienia i nazwiska.

      Obudził się o wschodzie słońca i po prostu wiedział, że już nie zaśnie. Leżał w bezruchu na plecach i słuchał cichego pochrapywania Zabiniego. Miał ochotę wstać i zrobić coś konstruktywnego, żeby zająć czymś natrętne, irytujące myśli, ale nie ruszył się z miejsca. Zostały mu jeszcze trzy godziny do śniadania i jakieś dwanaście do wyruszenie wraz ze Snape'm do Malfoy Manor. Bał się spotkania z Czarnym Panem, nie miał pojęcia, co go czeka i co dla niego przygotowano. Miał już dość samotnego leżenia bez perspektyw na sen, złapał leżącą koło niego poduszkę i z całej siły cisnął nią w Blaise'a.
- Obudź się – krzyknął.
W odpowiedzi usłyszał tylko serię najmniej wyszukanych przekleństw. Czarnoskóry chłopak usiadł zdezorientowany na swoim łóżku i wodził po pomieszczeniu zaspanym wzrokiem.
- Czy ty jesteś normalny? Wiesz, która godzina? O tej porze ludzie jeszcze śpią, uszanuj to, kretynie - warknął, położył się, zakrył kołdrą i na nowo zasnął.
Zirytowany blondyn został w łóżku jeszcze chwilę, ale zaraz nie wytrzymał, wstał leniwie, ubrał się w ciepłe ubrania i wyszedł z pokoju. Chwilę zastanawiał się gdzie mógłby iść i w końcu zdecydował, że pójdzie na błonia, ostatnio widział tam duże, stare drzewo przy którym można by było wygodnie usiąść i w spokoju przemyśleć całą sytuację. Idąc przez zamek nie spotkał na szczęście nikogo, jeszcze tyko tego by teraz brakowało... Chciał być sam, najlepiej aż do końca tego dnia. Kiedy tylko otworzył wielkie, drewniane drzwi doleciał do niego powiew zimnego, rześkiego powietrza. Wyszedł szybko na biały puch leżący na ziemi, płatki śniegu spadały niespiesznie na jego szatę i platynowe włosy. Ruszył w stronę drzewa, ale ze zrezygnowaniem zobaczył, że ktoś już przy nim siedzi. Drobna, ciemnowłosa osoba pisała coś na skrawku pergaminu i nawet nie zauważyła, że Draco podszedł do niej od tyłu, podskoczyła przestraszona kiedy chłopak stanął za nią i jednym, szybkim ruchem wyrwał jej z ręki kartkę.
- Drogi Harry, - zaczął czytać na głos oficjalnym tonem – dostałam się do drugiego etapu konkursu, jestem taka szczęśliwa! Niezmiernie dziękuję za twój prezent, bardzo się przydał, peleryna-niewid...
- Oddawaj to – krzyknęła Gryfonka i rzuciła się w jego stronę.
Chłopak podniósł rękę wysoko do góry, niska dziewczyna, cała czerwona z wściekłości, bezskutecznie próbowała do niej doskoczyć. Po którejś próbie pośliznęła się na zamarzniętej ziemi, pisnęła i ratując się od upadku, w bezwarunkowym odruchu oparła się rękami o tors Malfoya i uczepiła się jego szaty. Zawstydzona cofnęła ręce kiedy tylko stanęła już pewnie na nogach.
- Mógłbyś mi to oddać? Proszę... - zmieniła taktykę.
- Co będę z tego miał? - zapytał unosząc zawadiacko jedną brew – Peleryna-niewidka... Nie wiem czy mam w to wierzyć, ale z drugiej strony... Te wszystkie razy, kiedy jakoś udawało się wam wszystkim uciec niezauważonym...
- Naprawdę wierzysz w istnienie takiego przedmiotu? - zaśmiała się wymuszenie, sprawa była naprawdę poważna.
- Nie umiesz kłamać, nigdy nie patrzysz ludziom w oczy i przygryzasz wargi. Nie wiem, czy wierzę, ale Snape'a na pewno to zainteresuje.
- Proszę, nie rób tego – powiedziała bardziej w stronę swoich butów, niż blondyna.
- Co będę z tego miał? - ponowił pytanie.
- A co chcesz? - spojrzała mu wojowniczo oczy, ale widział, że czai się w nich niepewność.
- Widzisz, szantażowanie cie może być naprawdę przyjemną rzeczą... Na początek masz do końca konkursu odłożyć swoją niechęć do mnie na bok i skupić się na pracy. Mamy to wygrać, Granger, więc lepiej się postaraj. A potem... Hmmm... nad tym się jeszcze zastanowię.
Uśmiechnął się jeszcze szelmowsko, puścił do niej oczko i z kartką papieru, jako dowód winy Pottera, ruszył z powrotem w stronę zamku. Nic nie mogło poprawić mu humoru bardziej, niż tyle władzy nad trójką znienawidzonych osób w jego rękach. Zaśmiał się jeszcze w duchu, ale potem znowu pomyślał o Voldemorcie i cały dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.

      Stawił się u Snape'a punktualnie po kolacji. Zapukał nerwowo w żelazne drzwi. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc tym razem włożył w tę czynność więcej siły.
- Wejść! - usłyszał w końcu zimny głos dochodzący z pomieszczenia, do którego próbował się dostać.
Ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do pokoju. Był mały, okrągły i bardzo ciemny. W wysokim, miękkim fotelu siedział odwrócony do niego plecami Severus Snape i wpatrywał się w ogień.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział zimnym tonem – Poczekaj na mnie przed zamkiem, muszę jeszcze coś zrobić...
Draco nie chciał dyskutować, jak w transie ruszył w dół schodów i wyszedł na podwórze, gdzie szalała burza, jakby chcąc odzwierciedlić to, co działo się w jego wnętrzu. Na swojego nauczyciela nie musiał czekać długo. Severus wyszedł po chwili, a na wietrze trzepotała jego czarna peleryna. Teraz jeszcze bardziej niż zawsze przypominał nietoperza. Ruszyli pospiesznie za bramę szkoły.
- Chwyć mnie za ramię, Draco, teleportujemy się.
Chłopak natychmiast spełnił polecenie i świat zaczął nieprzyjemnie wirować. Po chwili stali już przed siedzibą Czarnego Pana. Dwór Malfoy'ów kiedyś był jego ukochanym domem, ale teraz budził w nim nieopisany lęk. Kiedy weszli do środka, wszyscy Śmierciożercy witali ich skinieniem głowy, a ci mniej znaczący lekkim pokłonem. Ojciec Draco miał wysoką pozycję, cała jego rodzina się nią cieszyła, właśnie dlatego wszyscy kładli taki nacisk, aby i on poszedł w ich ślady. Wzdrygał się na samą tę myśl. Znany mu korytarz teraz wydawał się taki obcy i ciemny. W domu, w którym się urodził było teraz wiele osób, których bardzo nie chciałby widzieć. Weszli w końcu do wielkiego salonu, była tam teraz tylko jedna osoba, kobieta stała odwrócona do niego tyłem i wpatrywała się w okno. Draco odwrócił się i zobaczyła, że Snape zostawił ich samych.
- Matko... - wyszeptał.
Kobieta odwróciła się szybko na dźwięk jego głosu. Była niezaprzeczalnie piękna, nawet czas nie mógł tego zniszczyć. Blada cera, duże, niebieskie oczy i platynowe włosy opadające do połowy pleców. Tak bardzo cieszył się, że ją widzi. Natychmiast rzuciła mu się na szyję i przytuliła go, jakby już nigdy nie chciała go puścić. Objął ją w wąskiej talii i wtulił twarz w jej włosy. Pocałowała go w oba policzki, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Co się stało, matko? - zapytał zaniepokojony.
- Robiłam co mogłam, przysięgam, ale Twój ojciec się uparł, wszyscy się uparli, nic nie mogłam... Musisz to uczynić, to jedyne wyjście z tej sytuacji. Tylko tak możesz jej pomóc, ukrócić jej cierpienia, nie ma innej opcji... Tak bardzo mi przykro... Starałam się, naprawdę – mówiła szybko, w jej głosie brzmiało zdenerwowanie.
W tym momencie zrozumiał już co dla niego przygotowano. Przeszył go dreszcz strachu, wiedział, że odbił się na jego twarzy, ale nie dbał o to, nie w tym momencie. On nie da rady tego zrobić, nie znowu...
- Nie, ja nie mogę... Nie umiem... Proszę, nie... To mnie niszczy – ostatnie zdanie po raz pierwszy powiedział na głos, ale od miesiąca krążyło już uparcie po jego głowie. Skarcił się w duchu za własną słabość.
Położyła rękę na jego policzku, a w jej oczach znów zalśniły łzy. Jego matka miała dobre serce, chociaż ukrywała to jak mogła, nauczyła się żyć z jego ojcem i zachowywać jak na jego żonę przystało. On był miłością jej życia, nie miała innego wyboru.
- Dasz radę, ja i Lucjusz wierzymy w ciebie. Musisz być dzielny, tylko tak możesz jej pomóc, po prostu ukróć jej cierpienia, – powtarzała, jakby sama próbowała w to uwierzyć – to wszystko niedługo się skończy, obiecuję, a wtedy będzie już normalnie, jak zawsze, tylko proszę, nie zapominaj kim jesteś, nie daj im się zmienić.
Przytuliła go jeszcze raz i w tym momencie drzwi otworzyły się agresywnie. Do pomieszczenia weszła ona, Bellatrix Lestrange. Czarne, zmierzwione włosy sięgały jej do talii. Patrzyła na nich spod ciężkich powiek i zasłony gęstych rzęs. Kiedyś z pewnością była piękną kobietą, ale te czasy bezpowrotnie minęły. Szaleństwo odcisnęło na jej twarzy swoje piętno.
- Chodź już, Draco, Cyziu, idziesz z nami? – zaszczebiotała.
Jego matka pokręciła przecząco głową. Otępiały Ślizgon ruszył bardzo wolno w stronę swojej ciotki. Schodzili w pośpiechu krętym korytarzem prowadzącym do lochów pod jego domem. Stanęli w końcu przed drzwiami do celi i blondyn wstrzymał oddech. Wyciągnął różdżkę. Kiedy wszedł do pomieszczenia, zalała je fala światła wydobywająca się z zewnątrz. Oczy dziewczyny siedzącej pod ścianą nie były do niego przyzwyczajone, więc przez jej twarz przebiegł grymas. Poznał ją, poznał ją od razu. Mimo zszarzałej skóry i ran wiedział dokładnie kim jest ta osoba. Miała rozciętą wargę, a pod jednym z zielonych oczu był siniak. Była to Penelopa Clearwater, narzeczona Percy'ego Weasleya. Serce przystanęło mu na chwilę. Poprzednio nie znał dziewczyny, którą pozbawił życia, nie zastanawiał się nad tym kim była, o czym marzyła i czy miała rodzinę, ale teraz... Tyle razy widział ją z szkole, czasem nawet drwił z jej mugolskiego pochodzenia. Ktoś na nią czekał, martwił się, a on musiał pozbawić tego kogoś nadziei, że osoba, którą kocha odnajdzie się cała i zdrowa. Nie potrafił z premedytacją pozbawić kogoś córki albo miłości życia. Był na to za słaby i przeklinał w myślach swoje uczucia. Powinien być bardziej jak jego ojciec, zimny i wyrachowany, byłby mu łatwiej. Niestety, za dużo był w nim cech jego matki, umiał ukrywać uczucia, ale nie umiał się ich pozbyć, niestety. Jeszcze raz spojrzał na dziewczynę i zebrał się na odwagę.
- Zostaw nas, skoro i tak mam ją zabić, to najpierw chciałbym się z nią zabawić, a nie lubię robić tego przy świadkach. – powiedział lodowato w stronę ciotki i kątem oka zobaczył, że Penelopa zadrżała.
- Jak chcesz, Draco – w jej głosie usłyszał nutkę dumy, położyła mu rękę na ramieniu w geście aprobaty i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi, a po korytarzu poniósł się jej śmiech.
Młody Malfoy wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, a kiedy ona jeszcze bardziej skuliła się w sobie, natychmiast ją cofnął. To nie był najlepszy ruch, po tym co powiedział przed chwilą. Tak bardzo nie chciał robić jej krzywdy.
- Nie bój się – starał się, żeby jego głos nie drżał i był łagodny.
- Zostaw mnie, proszę – wyjęczała.
- Spokojnie, nie zgwałcę cię. Wiesz, że nie wyjdziesz stąd żywa, prawda? - to pytanie na pewno nie podniosło jej na duchu, ale musiał je zadać, chociażby po to, żeby samemu poczuć się lepiej.
Po jej policzkach popłynęły łzy.
- Wiem.
- Zacznij krzyczeć, żeby nic nie podejrzewali. - Wydał krótkie polecenie - Wolisz szybką, bezbolesną śmierć, czy umieranie wskutek tortur? - to pytanie było retoryczne.
To co wydało się z jej gardła nie można było nazwać wrzaskiem, dźwięk był słaby, wyczerpała na niego chyba ostatki swojej siły.
- Jeżeli tylko taki mam wybór, to proszę zabij mnie – łkała.
- Nie mam wyjścia, on wymorduje całą moją rodzinę, jeśli tego nie robię, po prostu nie mam najmniejszego wyboru. Nie chcę robić ci krzywdy – nie rozumiał czemu jej to mówi, może po protu chciał żeby wiedziała, że nie jest potworem?
- Rozumiem – nie płakała już, próbowała chyba pokazać, że jest silna i odważna.
- Czy mam komuś coś przekazać? - to pytanie przyszło mu do głowy nagle, pomyślał, że dziewczyna poczuje się choć trochę lepiej.
Spojrzała na niego dużymi, zielonymi oczami i zobaczył w nich coś na kształt wdzięczności.
- Powiedz Percy'emu, że... Że... - załamał jej się głos i znowu załkała – Że był najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała i że był ostatnim o czym myślałam zanim... Zanim... - najwidoczniej słowo
umarłam nie mogło przejść jej przez gardło – Jesteś lepszym człowiekiem, niż myślałam.
Miał ochotę krzyknąć, że jest potworem, że brzydzi się sobą i nie może patrzeć w lustro.
- Powiem, obiecuję... - podniósł różdżkę, a dziewczyna zacisnęła powieki i odwróciła twarz w stronę ściany. Zebrał w sobie całą siłę.
Przecież jej pomagam, skracam jej cierpienia... Powtarzał sobie jak mantrę, próbował wmówić sobie, że śmierć to najlepsze co może ją teraz spotkać, jednak nadal nie mógł zdobyć się na odebranie jej życia.
- Zrób to w końcu, niech oboje mamy już to za sobą, proszę – jęknęła przez łzy.
Wycelował w nią różdżką i zamknął oczy.
- Avada Kedavra – starał się powstrzymać drżenie głosu, ale nie dał rady.
Przed wyjściem spojrzał jeszcze na jej ciało, blond włosy opadły jej na twarz, przynajmniej tym razem nie będą prześladować go martwe oczy jego ofiary.

      Od razu po powrocie do zamku ruszył do swojego pokoju, bez słowa usiadł przy małym biurku i wyjął kawałek pergaminu.
- Co robisz? - zapytał Zabini wylegujący się na łóżku.
- Nie twój zasrany interes – warknął tylko Draco.
Ręka trzęsła mu się ze zdenerwowania kiedy pisał anonimowy list do Percy'ego Weasleya. Oprócz słów, która kazała przekazać mu Penelopa, dopisał jeszcze, że umarła szybko i bezboleśnie. W pewnym sensie była to prawda, była torturowana, ale wcześniej, Draco nie zadał jej żadnego bólu. Bez słowa i w pośpiechu ruszył do sowiarni. Wybrał najbardziej niepozornego ptaka i przywiżał mu do nóżki list. Wykorzystał to, że w końcu został sam i wyładował swoją nienawiść uderzając pięścią w ścianę i krzycząc w przestrzeń. Sowy natychmiast poderwały się przestraszone. Całą siłą woli powstrzymał łzy napływające mu do oczu, nie mógł płakać, nie on... Wybiegł z pomieszczenia. Potrzebował pocieszenia, czegoś co zabije jego sumienie i wręcz odruchowo zaczął rozglądać się za jakąś dziewczyną. Kiedy minął jakąś grupkę uczennic i próbował wybrać potencjalną zdobycz, zrozumiał, że nie każdy ból można ukoić przyjemnościami cielesnymi, to czasem było po prostu zbyt mało. Potrzebował w ty momencie dziewczyny, ale w innym celu. Potrzebował rozmowy z kimś kto nie był wiecznie niepoważnym Blaise'm, Katy, której IQ wystarczało akurat na tyle, żeby bezbłędnie spisywać czyjeś prace domowe lub co gorsza jego gorylami. Chciał pomówić z kimś dobrym, delikatnym, kimś zupełnie innym niż osoby, którymi się otacza, niewinnym. W tym momencie do głowy przyszła mu pewna osoba.
Czy ja zwariowałem? To nie jest dobry pomysł...Mimo swoich myśli ruszył w miejsce, gdzie miał nadzieję ją zastać. Możesz się jeszcze cofnąć, nie bądź idiotą... Z bijącym sercem wpadł do biblioteki. Emocje Cię zaślepiają, cofnij się do swojego pokoju! Natychmiast! Była tam. Możesz się jeszcze wycofać... Siedziała odwrócona do niego placami, długie loki związała w kucyk. I tak nie będzie chciała z Tobą rozmawiać, kretynie... Znajdź sobie jakąś ładną dziewczynę i weź ją do łóżka, odejdź stąd natychmiast. Zdusił swoje natrętne myśli i postąpił jeszcze kilka kroków w stronę Gryfonki.
-
Witaj Granger – rzucił niby niedbale i usiadł na krześle naprzeciw niej.
Podniosła się znad książki i spojrzała na niego zaskoczonym wzrokiem...

14 komentarzy:

  1. Hej. Ooo jak ja się cieszę że dodałaś rozdział.
    Jak Draco rozmawiał z tą dziewczyną to się mało nie poplakalam.
    Genialny jest.
    I zakonczylas w takim momencie.
    Błagam dodaj jeszcze jeden. Mało mi Dramione. Strasznie jestem ciekawa co zrobi Hermiona.
    Dodasz ? Proszę proszę proszę!

    Przepraszam że tak krótko ale na telefonie piszę.

    Pozdrawiam
    MaRzycielka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie zdążę przed wyjazdem, a Dramione wprowadzam od następnego rozdziału :3 bardzo dziękuję za miły komentarz! :)

      Usuń
  2. Zrobiłaś nam bardzo miłą niespodziankę. Mnóstwo emocji przeplatało się w tym rozdziale. Ta rozmowa między Draconem i Penelopą była taka smutna i bolesna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział :3 Bardzo interesuje mnie, jak potoczy się rozmowa. Czekam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, jak mnie bolało serce? Ale muszę powiedzieć, że trzeba umieć tak pisać. Masz talent i to bez żadnego sprzeciwu przyjmij do swojej świadomości. Mam nadzieję, że Herm wysłucha Draco, choć możesz im trochę utrudnić :) Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzruszyłam się jak zabijał Penelope. Idealeni pokazałaś jego uczucia Mimo, że nigdy nie lubiłam Percy'ego. To jest mi go bardzo żal. Ciekawe co knuje Malfoy wobec Hermiony?
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. No niee! Jak tak dalej pójdzie do Granger go nie będzie chciała... Chyba, ze zrozumie, że Malfoy nie miał wyboru. Oby zrozumiała.
    Przepraszam za krótkość komentarzy pod rozdziałami, ale spieszę się, a chcę dzisiaj przeczytać wszystkie rozdziały!
    /~ Kim EveLin.

    OdpowiedzUsuń
  7. To znowu ja - anonim sprzed kilku notek. Boże... Czytałam Sheerieen, Dwa światy, wszystkie najpopularniejsze i trochę tych mniej znanych i stwierdzam, że jest to najlepiej napisane Dramione jakie przyszło mi znaleźć. Szczerze Ci powiem, właśnie takiego szukałam od dawna i w końcu natrafiłam.
    Pozdrawiam, bardzo mile zaskoczona.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeejku... Bardzo mi się podoba :) I to jak Draco rozmawiał z Penelopą... Po prostu uważam, że idealnie uchwyciłaś jego odczucia. Może o tym świadczyć to, jak (w filmie) Draco zawahał się przejść otwarcie na stronę Voldemorta w siódmej części. Ja zawsze wierzyłam, że Draco nie chciał być z Voldemortem, tylko spełniał wymagania ojca ;)
    Co do samego stylu: zauważyłam kilka błędów, takich jak za długie zdania. Tzn. zdanie podzielone jakby na dwie części, ale te części nie mają ze sobą tak naprawdę wiele wspólnego. Jeśli to czytasz, Mary Alice, proszę zwróć na to uwagę ;D
    Pozdrawiam, Nikita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, wiem, mam z tym problem, staram się z tym walczyć! Dziękuję za zwrócenie na to uwagę :D

      Usuń
  9. Jestem ciekawa co będzie chciał Draco za milczenie? ;) Fajnie opisałaś scenę z Penelopą. Zwłaszcza Dracona. Rozumiem go. Choć nie postępuję dobrze, ale robi to ze strachu i z chęci pomocy swojej rodzinie. Po za tym ma wyrzuty sumienia. Wspaniały rozdział ;) Pięknie opisane emocje!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń