~Mary.
__________________________________________________
Nigdy nie jesteśmy przygotowani na ważne chwile.
Hermiona
pozwoliła sobie tego dnia na sen aż do dziesiątej, położyła się
spać bardzo późno, a bal miał rozpocząć się dopiero o
dwudziestej. Wyjątkowo niechętnie zwlokła się z łóżka, a Ginny
biegała już podekscytowana po pokoju, nie zrażała ją nawet wizja
tego, że jej partnerem będzie Blaise Zabini. Panna Granger nie
przepadała za takimi wydarzeniami, najchętniej zostałaby w pokoju
z książką.
- Nie chciałam cię budzić, przyniosłam ci tosty, niestety już wystygły – powiedziała jej ruda przyjaciółka.
Hermiona uśmiechnęła się słabo i zjadła z grzeczności zimne śniadanie. Natychmiast udała się do biblioteki, żeby zagłuszyć zdenerwowanie. Wyjęła jakiś opasły tom i próbowała zająć się czytaniem, ale nie mogła się skupić. Spojrzała przez okno i zobaczyła pagórek na który w nocy wspinali się z Malfoy'em, odwróciła szybko wzrok. Nie cieszyła ją zbytnio wizja bycia jego partnerką na balu.
Gryfonka wróciła do pokoju o siedemnastej i weszła pod prysznic. Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki w szlafroku i ręczniku na głowie, wchodząc do pokoju prawie wpadła na Ginny. Ruda dziewczyna patrzyła z niedowierzaniem na jej sukienkę, która leżała już na łóżku przygotowana do ubrania.
- Idziesz na bal z Draconem Malfoy'em w tym? - zapytała z niedowierzaniem wskazując na materiał.
- Tak, jest bardzo ładna, zresztą i tak nie mam nic innego.
Sukienka była fioletowa, prosta i skromna. Obcisła góra bez dekoltu i rozszerzany dół sięgający prawie do kolan.
- Na szczęście jestem dobrą przyjaciółką i to przewidziałam. Mam coś dla Ciebie.
- Ginny, ale skąd... - spojrzała na nią zaskoczona.
- Och, Hermiono, obiecaj mi, że nie będziesz na mnie zła...
- Mów, nie będę się denerwować, masz moje słowo! - dziewczyna zaczynała się irytować, ale starała się, żeby jej głos brzmiał łagodnie.
- Malfoy przyszedł do mnie kilka dni temu i zapytał, w czym idziesz na bal, odpowiedziałam, że nie wiem, ale z pewnością w czymś skromnym. Dał mi trochę galeonów i kazał kupić ci coś ładnego, żebyś nie zepsuła mu reputacji. Wczoraj, kiedy byłaś w bibliotece, wykradłam ci pelerynę i poszłam do magicznego miasteczka, tutaj, niedaleko. Wystarczyło też na buty – uśmiechnęła się przepraszająco.
- Słucham?! - krzyknęła – Zepsuję mu reputację?! Ginny, jak mogłaś brać w tym udział i zostać jego wspólniczką?! - jęknęła.Zepsuć reputację... Była wściekła, co Malfoy sobie myślał? Hermiona doszła do wniosku, że Draco jest zwykłym dupkiem i bufonem. Jak mogła w nocy być tak naiwna? To wciąż ta sama osoba. Nie miała pretensji do Ginny, ona jak zwykle chciała jak najlepiej...
- Nie gniewaj się! Wybrałam coś naprawdę pięknego, Malfoy padnie jak cię w tym zobaczy, obiecuję. A teraz usiądź grzecznie i daj się pomalować. Tylko nie podglądaj, aż nie skończę!
Hermiona nie była do tego przekonana, nadal w środku cała wrzała, ale spełniła polecenie przyjaciółki. Ruda dziewczyna wyciągnęła z kosmetyczki rzeczy o których użyciu brązowooka nie miała najmniejszego pojęcia. Siedziała jednak cicho i cierpliwie czekała na koniec.
- Och, wyglądasz pięknie – Ginny wstrzymała oddech – Czas na włosy, wygląda na to, że już wyschły.
- Gotowa! - krzyknęła z uśmiechem - Idę się przygotować, to potrwa tylko chwilę, pamiętaj, nie podglądaj!
Hermiona nie miała zamiaru, trochę bała się zobaczyć jak wygląda. Miała już serdecznie dość, najchętniej poszłaby na bal w swojej sukience i bez makijażu. Po dłuższej chwili Ginny wyszła z łazienki z mocno podkreślonymi oczami, rozpuszczonymi włosami i szerokim uśmiechem. Miała na sobie rozkloszowaną, czarną sukienkę z krótkimi, koronkowymi rękawami.
- Dobra, teraz ubierz swoją! - ruda dziewczyna ze swojego kufra wyciągnęła długą suknie.
- O nie, nie założę tego! Zapomnij!
- Założysz, no przestań, przecież chcesz go oczarować!
- Nie chcę! Z resztą... W życiu nie założę czegoś takiego!
Hermiona w końcu jednak dała się ubrać w przygotowaną dla niej sukienkę, a Ginny odsłoniła duże lustro. Gryfonka potrzebowała chwili, żeby się rozpoznać.
- Czy nie wyglądam wyzywająco? Nie, nie pójdę w tym! Przestań!
- Wyglądasz pięknie!
- Nie dam rady, po prostu w tym nie wyjdę!
Hermiona jeszcze bardziej przeraziła się, kiedy Ginny pokazała jej buty.
- Malfoy dał ci coś jeszcze – uśmiechnęła się nieśmiało i wyjęła ze swojego kufra czerwone, ozdobne pudełeczko – kazał założyć ci to chociażby siłą.
- Nic od niego nie chcę!
Ruda dziewczyna wyciągnęła złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie gwiazdki i zawiesiła go pannie Granger na szyi.
- Naprawdę pięknie wyglądasz – Weasley uśmiechnęła się do jej odbicia w lustrze.
Draco Malfoy czekał zniecierpliwiony na swoją partnerkę przy wejściu na salę. Oby było warto tyle tutaj stać... – pomyślał z przekąsem. Wystarczył mu fakt, że jego partnerka jest szlamą, nie zniósłby gdyby wyglądała jak... Nie mógł nawet znaleźć odpowiedniego słowa. Nerwowo rozglądał się wokoło siebie, ale szybko wrócił do uporczywego wpatrywania się w miejsce, skąd powinna nadejść Granger. Nagle jego oczom ukazała się dziewczyna, której nie rozpoznał w pierwszym momencie, schodziła powoli ze schodów. Jako pierwsze zobaczył czarne, wysokie szpilki, później długą, czerwoną suknię bez ramiączek, pierwsza warstwa była zaraz przed kolano i obcisła, w biodrach zaczynała się druga, troszkę szersza i prawie do ziemi, z delikatnego, prześwitującego materiału. Długie kasztanowe loki zmieniły się w delikatne fale opadające na piersi. Uśmiechały się do niego pomalowane na czerwono usta. Przez chwilę nie mógł złapać tchu, ale potem poczuł dumę. Weasley miała jednak dobry gust. Dziewczyna rzuciła mu spojrzenie spod zasłony rzęs.
- Czy wyglądam źle? - zapytała niepewnie widząc brak reakcji chłopaka.
- Och nie, Granger, wyglądasz zaskakująco dobrze.
Uśmiechnęła się, ale zaraz jej twarz przybrała poważny wyraz.
- Dziękuję za sukienkę, kiedy znajdziemy się w Hogwarcie oddam ci za nią co do sykla – powiedziała lodowatym głosem.
- Wiem, że jesteś nieprzyzwyczajona do czegoś takiego, Wieprzleja po prostu nie stać na takie prezenty. Byłbym urażony, gdybyś chciała mi cokolwiek oddać, mam swój honor – też przybrał zimny, bezbarwny ton.
-Honor... - prychnęła. - Daruj sobie, Malfoy. I nie nazywaj tak Rona! - lekko podniosła głos.
Draco uznał, że już wystarczy, to nie był najlepszy moment na kłótnie.
- Pora wchodzić – wyciągnął ramię w jej stronę, a ona z ociąganiem odpowiedziała na ten gest. Weszli powoli do sali, a Malfoy z ulgą stwierdził, że Granger nie najgorzej radzi sobie na szpilkach. Jako para, która potencjalnie może wejść do finału, razem z jeszcze siedmioma innymi, zaczynali bal pierwszym tańcem.
Hermiona poczuła się nieswojo, kiedy blondyn położył rękę na jej talii. Muzyka była dość wolna, więc niechętnie trzymała Malfoya za dłoń i dała się prowadzić. Nadal była na niego wściekła, a do tego czuła się zażenowana całą sytuacją. Jeszce nigdy w życiu nie wyglądała tak... Dorośle. Krępowało ją to i najchętniej uciekłaby stamtąd w popłochu. Pomstowała na Ginny i na siebie, że dała się jej wcisnąć w tę głupią sukienkę. Ślizgon najwidoczniej zauważył jej skrępowanie.
- Ta sukienka wygląda na tobie pięknie, ale myślę, że jeszcze lepiej wyglądałaby na podłodze obok mojego łóżka, razem z twoją bielizną – wymruczał.
Hermiona zaśmiała się. Bardzo dobrze umiała rozróżnić prawdę od żartu. Draco był na tyle związany ze swoją ideologią czystej krwi, że nawet gdyby mu się podobała, (co wydawało się tak samo prawdopodobne, jak to, że Ślizgon nie spędził nigdy nocy z żadną dziewczyną) to z pewnością i tak wolałby zostać potraktowany Cruciatusem niż dotknąć ją w taki sposób.
- Chyba, że nie masz na sobie bielizny, co, Granger? - szepnął prostu do jej ucha.
- Jesteś obleśny, Malfoy – warknęła i lekko się odsunęła.
Chłopak otworzył lekko usta i końcem języka przejechał niespiesznie po wargach. Teraz to on się zaśmiał.
- Rozluźnij się – szepnął znowu, ale na jej szczęście piosenka właśnie dobiegła końca.
Hermiona postanowiła jak najszybciej znaleźć Ginny, wypatrzyła rudą dziewczynę w koncie sali, śmiała się z czegoś, co Zabini szeptał jej do ucha. Gryfonka uśmiechnęła się do siebie, wygląda na to, że w końcu się pogodzili. Usiadła sama przy stole i nalała sobie soku z dyni.
Draco rozejrzał się za jakąś ładną, samotną dziewczyną, którą mógłby się zaopiekować. Korciło go, żeby zostać z Granger, ale to była inwestycja bez przyszłości. Mimo tego, że tak naprawdę po raz pierwszy w życiu zauważył w niej dziewczynę, niestety wątpił, żeby udało mu się zaciągnąć ją do łóżka, więc odpuścił. Draco, ona jest szlamą, gdybyś spędził z nią noc, nie domyłbyś się przez miesiąc – zganił się w myślach i zaczął rozglądać się za jakąś samotną dziewczyną. Zobaczył kilka takich, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumiał, dlaczego żaden chłopak nie poprosił ich do tańca. Gryfonka też siedziała sama przy stole, z rezygnacją ruszył w jej stronę.
- Nie tańczysz? Chodź ze mną na parkiet - stanął za nią i szepnął do jej ucha.
Dziewczyna drgnęła przestraszona i odwróciła głowę w jego stronę.
- Nie masz brania, Malfoy, że zniżasz się do proszenia szlamy do tańca? - zapytała z przekąsem.
Uśmiechną się czarująco, najlepiej jak potrafił.
- Myślałem, że zrobię ci tę łaskę, ale skoro wolisz siedzieć tutaj sama...
Prychnęła.
- Nie chciałam cię budzić, przyniosłam ci tosty, niestety już wystygły – powiedziała jej ruda przyjaciółka.
Hermiona uśmiechnęła się słabo i zjadła z grzeczności zimne śniadanie. Natychmiast udała się do biblioteki, żeby zagłuszyć zdenerwowanie. Wyjęła jakiś opasły tom i próbowała zająć się czytaniem, ale nie mogła się skupić. Spojrzała przez okno i zobaczyła pagórek na który w nocy wspinali się z Malfoy'em, odwróciła szybko wzrok. Nie cieszyła ją zbytnio wizja bycia jego partnerką na balu.
Gryfonka wróciła do pokoju o siedemnastej i weszła pod prysznic. Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki w szlafroku i ręczniku na głowie, wchodząc do pokoju prawie wpadła na Ginny. Ruda dziewczyna patrzyła z niedowierzaniem na jej sukienkę, która leżała już na łóżku przygotowana do ubrania.
- Idziesz na bal z Draconem Malfoy'em w tym? - zapytała z niedowierzaniem wskazując na materiał.
- Tak, jest bardzo ładna, zresztą i tak nie mam nic innego.
Sukienka była fioletowa, prosta i skromna. Obcisła góra bez dekoltu i rozszerzany dół sięgający prawie do kolan.
- Na szczęście jestem dobrą przyjaciółką i to przewidziałam. Mam coś dla Ciebie.
- Ginny, ale skąd... - spojrzała na nią zaskoczona.
- Och, Hermiono, obiecaj mi, że nie będziesz na mnie zła...
- Mów, nie będę się denerwować, masz moje słowo! - dziewczyna zaczynała się irytować, ale starała się, żeby jej głos brzmiał łagodnie.
- Malfoy przyszedł do mnie kilka dni temu i zapytał, w czym idziesz na bal, odpowiedziałam, że nie wiem, ale z pewnością w czymś skromnym. Dał mi trochę galeonów i kazał kupić ci coś ładnego, żebyś nie zepsuła mu reputacji. Wczoraj, kiedy byłaś w bibliotece, wykradłam ci pelerynę i poszłam do magicznego miasteczka, tutaj, niedaleko. Wystarczyło też na buty – uśmiechnęła się przepraszająco.
- Słucham?! - krzyknęła – Zepsuję mu reputację?! Ginny, jak mogłaś brać w tym udział i zostać jego wspólniczką?! - jęknęła.Zepsuć reputację... Była wściekła, co Malfoy sobie myślał? Hermiona doszła do wniosku, że Draco jest zwykłym dupkiem i bufonem. Jak mogła w nocy być tak naiwna? To wciąż ta sama osoba. Nie miała pretensji do Ginny, ona jak zwykle chciała jak najlepiej...
- Nie gniewaj się! Wybrałam coś naprawdę pięknego, Malfoy padnie jak cię w tym zobaczy, obiecuję. A teraz usiądź grzecznie i daj się pomalować. Tylko nie podglądaj, aż nie skończę!
Hermiona nie była do tego przekonana, nadal w środku cała wrzała, ale spełniła polecenie przyjaciółki. Ruda dziewczyna wyciągnęła z kosmetyczki rzeczy o których użyciu brązowooka nie miała najmniejszego pojęcia. Siedziała jednak cicho i cierpliwie czekała na koniec.
- Och, wyglądasz pięknie – Ginny wstrzymała oddech – Czas na włosy, wygląda na to, że już wyschły.
- Gotowa! - krzyknęła z uśmiechem - Idę się przygotować, to potrwa tylko chwilę, pamiętaj, nie podglądaj!
Hermiona nie miała zamiaru, trochę bała się zobaczyć jak wygląda. Miała już serdecznie dość, najchętniej poszłaby na bal w swojej sukience i bez makijażu. Po dłuższej chwili Ginny wyszła z łazienki z mocno podkreślonymi oczami, rozpuszczonymi włosami i szerokim uśmiechem. Miała na sobie rozkloszowaną, czarną sukienkę z krótkimi, koronkowymi rękawami.
- Dobra, teraz ubierz swoją! - ruda dziewczyna ze swojego kufra wyciągnęła długą suknie.
- O nie, nie założę tego! Zapomnij!
- Założysz, no przestań, przecież chcesz go oczarować!
- Nie chcę! Z resztą... W życiu nie założę czegoś takiego!
Hermiona w końcu jednak dała się ubrać w przygotowaną dla niej sukienkę, a Ginny odsłoniła duże lustro. Gryfonka potrzebowała chwili, żeby się rozpoznać.
- Czy nie wyglądam wyzywająco? Nie, nie pójdę w tym! Przestań!
- Wyglądasz pięknie!
- Nie dam rady, po prostu w tym nie wyjdę!
Hermiona jeszcze bardziej przeraziła się, kiedy Ginny pokazała jej buty.
- Malfoy dał ci coś jeszcze – uśmiechnęła się nieśmiało i wyjęła ze swojego kufra czerwone, ozdobne pudełeczko – kazał założyć ci to chociażby siłą.
- Nic od niego nie chcę!
Ruda dziewczyna wyciągnęła złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie gwiazdki i zawiesiła go pannie Granger na szyi.
- Naprawdę pięknie wyglądasz – Weasley uśmiechnęła się do jej odbicia w lustrze.
Draco Malfoy czekał zniecierpliwiony na swoją partnerkę przy wejściu na salę. Oby było warto tyle tutaj stać... – pomyślał z przekąsem. Wystarczył mu fakt, że jego partnerka jest szlamą, nie zniósłby gdyby wyglądała jak... Nie mógł nawet znaleźć odpowiedniego słowa. Nerwowo rozglądał się wokoło siebie, ale szybko wrócił do uporczywego wpatrywania się w miejsce, skąd powinna nadejść Granger. Nagle jego oczom ukazała się dziewczyna, której nie rozpoznał w pierwszym momencie, schodziła powoli ze schodów. Jako pierwsze zobaczył czarne, wysokie szpilki, później długą, czerwoną suknię bez ramiączek, pierwsza warstwa była zaraz przed kolano i obcisła, w biodrach zaczynała się druga, troszkę szersza i prawie do ziemi, z delikatnego, prześwitującego materiału. Długie kasztanowe loki zmieniły się w delikatne fale opadające na piersi. Uśmiechały się do niego pomalowane na czerwono usta. Przez chwilę nie mógł złapać tchu, ale potem poczuł dumę. Weasley miała jednak dobry gust. Dziewczyna rzuciła mu spojrzenie spod zasłony rzęs.
- Czy wyglądam źle? - zapytała niepewnie widząc brak reakcji chłopaka.
- Och nie, Granger, wyglądasz zaskakująco dobrze.
Uśmiechnęła się, ale zaraz jej twarz przybrała poważny wyraz.
- Dziękuję za sukienkę, kiedy znajdziemy się w Hogwarcie oddam ci za nią co do sykla – powiedziała lodowatym głosem.
- Wiem, że jesteś nieprzyzwyczajona do czegoś takiego, Wieprzleja po prostu nie stać na takie prezenty. Byłbym urażony, gdybyś chciała mi cokolwiek oddać, mam swój honor – też przybrał zimny, bezbarwny ton.
-Honor... - prychnęła. - Daruj sobie, Malfoy. I nie nazywaj tak Rona! - lekko podniosła głos.
Draco uznał, że już wystarczy, to nie był najlepszy moment na kłótnie.
- Pora wchodzić – wyciągnął ramię w jej stronę, a ona z ociąganiem odpowiedziała na ten gest. Weszli powoli do sali, a Malfoy z ulgą stwierdził, że Granger nie najgorzej radzi sobie na szpilkach. Jako para, która potencjalnie może wejść do finału, razem z jeszcze siedmioma innymi, zaczynali bal pierwszym tańcem.
Hermiona poczuła się nieswojo, kiedy blondyn położył rękę na jej talii. Muzyka była dość wolna, więc niechętnie trzymała Malfoya za dłoń i dała się prowadzić. Nadal była na niego wściekła, a do tego czuła się zażenowana całą sytuacją. Jeszce nigdy w życiu nie wyglądała tak... Dorośle. Krępowało ją to i najchętniej uciekłaby stamtąd w popłochu. Pomstowała na Ginny i na siebie, że dała się jej wcisnąć w tę głupią sukienkę. Ślizgon najwidoczniej zauważył jej skrępowanie.
- Ta sukienka wygląda na tobie pięknie, ale myślę, że jeszcze lepiej wyglądałaby na podłodze obok mojego łóżka, razem z twoją bielizną – wymruczał.
Hermiona zaśmiała się. Bardzo dobrze umiała rozróżnić prawdę od żartu. Draco był na tyle związany ze swoją ideologią czystej krwi, że nawet gdyby mu się podobała, (co wydawało się tak samo prawdopodobne, jak to, że Ślizgon nie spędził nigdy nocy z żadną dziewczyną) to z pewnością i tak wolałby zostać potraktowany Cruciatusem niż dotknąć ją w taki sposób.
- Chyba, że nie masz na sobie bielizny, co, Granger? - szepnął prostu do jej ucha.
- Jesteś obleśny, Malfoy – warknęła i lekko się odsunęła.
Chłopak otworzył lekko usta i końcem języka przejechał niespiesznie po wargach. Teraz to on się zaśmiał.
- Rozluźnij się – szepnął znowu, ale na jej szczęście piosenka właśnie dobiegła końca.
Hermiona postanowiła jak najszybciej znaleźć Ginny, wypatrzyła rudą dziewczynę w koncie sali, śmiała się z czegoś, co Zabini szeptał jej do ucha. Gryfonka uśmiechnęła się do siebie, wygląda na to, że w końcu się pogodzili. Usiadła sama przy stole i nalała sobie soku z dyni.
Draco rozejrzał się za jakąś ładną, samotną dziewczyną, którą mógłby się zaopiekować. Korciło go, żeby zostać z Granger, ale to była inwestycja bez przyszłości. Mimo tego, że tak naprawdę po raz pierwszy w życiu zauważył w niej dziewczynę, niestety wątpił, żeby udało mu się zaciągnąć ją do łóżka, więc odpuścił. Draco, ona jest szlamą, gdybyś spędził z nią noc, nie domyłbyś się przez miesiąc – zganił się w myślach i zaczął rozglądać się za jakąś samotną dziewczyną. Zobaczył kilka takich, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumiał, dlaczego żaden chłopak nie poprosił ich do tańca. Gryfonka też siedziała sama przy stole, z rezygnacją ruszył w jej stronę.
- Nie tańczysz? Chodź ze mną na parkiet - stanął za nią i szepnął do jej ucha.
Dziewczyna drgnęła przestraszona i odwróciła głowę w jego stronę.
- Nie masz brania, Malfoy, że zniżasz się do proszenia szlamy do tańca? - zapytała z przekąsem.
Uśmiechną się czarująco, najlepiej jak potrafił.
- Myślałem, że zrobię ci tę łaskę, ale skoro wolisz siedzieć tutaj sama...
Prychnęła.
-
Daruj sobie – w jej głosie pobrzmiewała irytacja.
Draco miał jedną zasadę, nigdy nie płaszczył się przed dziewczyną, miał swój honor. Inną sprawą było to, że nie był przyzwyczajony do odmowy i zawsze dostawał to, co chciał. Złapał dziewczynę za ramię i z pełną delikatnością i stanowczością poprowadził na parkiet. Na szczęście nie wyrywała się i nie stawiała oporu. Piosenka szybko zmieniła się na wolna i dziewczyna niechętnie się w niego wtuliła. Nawet w szpilach była niższa i jej włosy przyjemnie łaskotały go w twarz. Pachniała delikatnie, lawendą. Po kilku szybszych tańcach blondyn zaczął się robić zmęczony.
- Robi się tu nudno – szepnął – nie chciałabyś może zmienić miejsca?
- Na jakie? - zapytała patrząc na niego podejrzliwie.
- Cichsze.
- Tu jest dobrze – mruknęła a w jej oczach zagościł lęk i nieufność.
- Nie musisz się mnie bać. Jestem bardzo łagodny – ostatnie zdanie szepnął jej prosto do ucha.
Wiedział, że nie powinien robić takich znaczących gestów, ale nie mógł się powstrzymać, zbyt bardzo go to bawiło.
- No chodź, na błonia – mruknął i uśmiechnął się czarująco.
Przytaknęła głową, najwidoczniej podwórko przed zamkiem wydało jej się dość bezpiecznym miejscem. Wyszli z sali, dziewczyna już ledwo stawiała kroki, wysokie buty dały jej się we znaki. Ruszyła w stronę wyjścia, ale Draco szybkim ruchem przyciągnął do siebie, wziął ją na ręce i zwrócił się w stronę schodów.
- Puszczaj – krzyknęła i próbowała się wyrwać.
- Nie rób cyrków – przewrócił oczami, z trudem wyciągnął różdżkę i pomachał nią przed Hermioną – będziesz grzeczna? - zapytał.
Dziewczyna z wyrazem przerażenia i gniewu na twarzy przytaknęła. Zabrał ja do swojego pokoju, rzucił na łóżko, zamknął drzwi za pomocą zaklęcia i zaczarował pomieszczenie tak, aby nie przepuszczało żadnych dźwięków... Podszedł do Gryfonki, nadal leżała na jego łóżku niezdolna do żadnego ruchu i wyciągnął rękę w jej stronę, a ona zwinęła się przy ścianie przerażona i oburzona jego zuchwałością.
- Nie dotykaj mnie – krzyknęła.
Nie miała przy sobie różdżki i Malfoy dobrze o tym wiedział. Ściągnął z siebie marynarkę i zaczął rozwiązywać krawat. Usiadł na łóżku obok niej i zaczął zbliżać do niej swoją twarz. Dziewczyna zaczęła się odsuwać, ale napotkała ścianę. Przesunął się jeszcze trochę i teraz ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Ściągnął krawat i zaczął rozpinać koszulę.
- Nie zbliżaj się do mnie – warknęła wściekła, ale jej oczy zdradzały strach.
Mały ruch i teraz dzieliły ich milimetry, czuł na twarzy ciepły, przyspieszony oddech Gryfonki.
- Mówiłaś coś? - wyszeptał.
Dziewczyna nie odpowiedziała, przełknęła tylko głośno ślinę. Draco odsunął się od niej i wybuchnął śmiechem.
- Nie bądź głupia, przecież nie zrobiłbym ci krzywdy, trochę zaufania, Granger – wyszczerzył zęby.
Usiadł na łóżku Zabiniego. Widział, że ją wystraszył, szczególnie tym zaklęciem wyciszającym. Znów się zaśmiał, nie wiedział co go do tego podkusiło, ale wyraz jej twarzy był bezcenny. Nadal patrzyła na niego z niedowierzaniem w oczach.
- Cały wieczór szeptałeś mi jakieś sprośne rzeczy, a potem zaciągnąłeś siłą do swojego pokoju i zabezpieczyłeś go zaklęciami. Jak miałam zareagować? Zwłaszcza, że zacząłeś się rozbierać... - zaczerwieniła się ze wstydu nad własną reakcją.
- Rozbierać to ja się mogę dopiero zacząć, ciebie zresztą też – zamilkł, bo uznał, że co za dużo, to nie zdrowo.
Osiągnął już swój cel, wystraszył Gryfonkę, nie musiał już niepotrzebnie nadal jej stresować.
- Zaciągnąłem cię tu w pewny celu... - zaczął – Zupełnie innym niż pierwotnie myślałaś – uśmiechnął się złośliwie.
Nie wiedział jak zacząć tę rozmowę.
- Napijesz się? - zapytał i sam nalał sobie do szklaneczki Ognistej Whisky, którą przemycili tutaj razem z Zabinim.
Pokręciła przecząco głową.
- Ostatnio powiedziałaś mi, że wiesz o co chodziło mi wtedy w bibliotece, jaki miałem problem... Powiedz mi, do jakich wniosków doszłaś, Granger – wypił łyk alkoholu.
- Po tym co powiedziałeś bardzo nietrudno było się domyślić, że twoim rodzice cię nie doceniają, nie akceptują tego jaki jesteś i kim chcesz być.
Odetchnął z ulgą, ona przecież nie mogła wiedzieć, że Draco służy Czarnemu Panu, ale ten irracjonalny strach prześladował go od tamtej rozmowy. Bał się, że powiedział za dużo i naprowadził ją tym na trop, a nie mógł zaprzeczyć, że Hermiona była bardzo inteligentna, a nie chciał narażać się na demaskację.
- Nie przepadasz chyba za takimi imprezami, co, Granger? - przerwał ciszę.
- Zgadłeś.
- Chciałbym się już położyć spać, jestem zmęczony – mruknął – Chyba, że wolisz spędzić noc tutaj, ze mną, wtedy jakoś poradzę sobie bez snu – uśmiechnął się szelmowsko.
- Obejdzie się – prychnęła – jeszcze raz dziękuję za sukienkę... I naszyjnik, naprawdę nie chcesz za nie galeonów?
- To był prezent, Granger, prezent – prychnął.
Wyszła pospiesznie z pokoju i poszła do siebie. Ginny jeszcze nie było, Hermiona skorzystała z chwili dla siebie, zmyła makijaż, wzięła prysznic, przebrała się i poszła spać. Ruda dziewczyna obudziła ją, kiedy tylko przyszła.
- Nie zostałaś na ogłoszeniu wyników. Dostaliście się z Malfoy'em do finału, gratuluję! - uśmiechnęła się promiennie – Zabini wcale nie jest taki zły, bardzo zabawny – dodała jeszcze i zniknęła w łazience.
Draco miał jedną zasadę, nigdy nie płaszczył się przed dziewczyną, miał swój honor. Inną sprawą było to, że nie był przyzwyczajony do odmowy i zawsze dostawał to, co chciał. Złapał dziewczynę za ramię i z pełną delikatnością i stanowczością poprowadził na parkiet. Na szczęście nie wyrywała się i nie stawiała oporu. Piosenka szybko zmieniła się na wolna i dziewczyna niechętnie się w niego wtuliła. Nawet w szpilach była niższa i jej włosy przyjemnie łaskotały go w twarz. Pachniała delikatnie, lawendą. Po kilku szybszych tańcach blondyn zaczął się robić zmęczony.
- Robi się tu nudno – szepnął – nie chciałabyś może zmienić miejsca?
- Na jakie? - zapytała patrząc na niego podejrzliwie.
- Cichsze.
- Tu jest dobrze – mruknęła a w jej oczach zagościł lęk i nieufność.
- Nie musisz się mnie bać. Jestem bardzo łagodny – ostatnie zdanie szepnął jej prosto do ucha.
Wiedział, że nie powinien robić takich znaczących gestów, ale nie mógł się powstrzymać, zbyt bardzo go to bawiło.
- No chodź, na błonia – mruknął i uśmiechnął się czarująco.
Przytaknęła głową, najwidoczniej podwórko przed zamkiem wydało jej się dość bezpiecznym miejscem. Wyszli z sali, dziewczyna już ledwo stawiała kroki, wysokie buty dały jej się we znaki. Ruszyła w stronę wyjścia, ale Draco szybkim ruchem przyciągnął do siebie, wziął ją na ręce i zwrócił się w stronę schodów.
- Puszczaj – krzyknęła i próbowała się wyrwać.
- Nie rób cyrków – przewrócił oczami, z trudem wyciągnął różdżkę i pomachał nią przed Hermioną – będziesz grzeczna? - zapytał.
Dziewczyna z wyrazem przerażenia i gniewu na twarzy przytaknęła. Zabrał ja do swojego pokoju, rzucił na łóżko, zamknął drzwi za pomocą zaklęcia i zaczarował pomieszczenie tak, aby nie przepuszczało żadnych dźwięków... Podszedł do Gryfonki, nadal leżała na jego łóżku niezdolna do żadnego ruchu i wyciągnął rękę w jej stronę, a ona zwinęła się przy ścianie przerażona i oburzona jego zuchwałością.
- Nie dotykaj mnie – krzyknęła.
Nie miała przy sobie różdżki i Malfoy dobrze o tym wiedział. Ściągnął z siebie marynarkę i zaczął rozwiązywać krawat. Usiadł na łóżku obok niej i zaczął zbliżać do niej swoją twarz. Dziewczyna zaczęła się odsuwać, ale napotkała ścianę. Przesunął się jeszcze trochę i teraz ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Ściągnął krawat i zaczął rozpinać koszulę.
- Nie zbliżaj się do mnie – warknęła wściekła, ale jej oczy zdradzały strach.
Mały ruch i teraz dzieliły ich milimetry, czuł na twarzy ciepły, przyspieszony oddech Gryfonki.
- Mówiłaś coś? - wyszeptał.
Dziewczyna nie odpowiedziała, przełknęła tylko głośno ślinę. Draco odsunął się od niej i wybuchnął śmiechem.
- Nie bądź głupia, przecież nie zrobiłbym ci krzywdy, trochę zaufania, Granger – wyszczerzył zęby.
Usiadł na łóżku Zabiniego. Widział, że ją wystraszył, szczególnie tym zaklęciem wyciszającym. Znów się zaśmiał, nie wiedział co go do tego podkusiło, ale wyraz jej twarzy był bezcenny. Nadal patrzyła na niego z niedowierzaniem w oczach.
- Cały wieczór szeptałeś mi jakieś sprośne rzeczy, a potem zaciągnąłeś siłą do swojego pokoju i zabezpieczyłeś go zaklęciami. Jak miałam zareagować? Zwłaszcza, że zacząłeś się rozbierać... - zaczerwieniła się ze wstydu nad własną reakcją.
- Rozbierać to ja się mogę dopiero zacząć, ciebie zresztą też – zamilkł, bo uznał, że co za dużo, to nie zdrowo.
Osiągnął już swój cel, wystraszył Gryfonkę, nie musiał już niepotrzebnie nadal jej stresować.
- Zaciągnąłem cię tu w pewny celu... - zaczął – Zupełnie innym niż pierwotnie myślałaś – uśmiechnął się złośliwie.
Nie wiedział jak zacząć tę rozmowę.
- Napijesz się? - zapytał i sam nalał sobie do szklaneczki Ognistej Whisky, którą przemycili tutaj razem z Zabinim.
Pokręciła przecząco głową.
- Ostatnio powiedziałaś mi, że wiesz o co chodziło mi wtedy w bibliotece, jaki miałem problem... Powiedz mi, do jakich wniosków doszłaś, Granger – wypił łyk alkoholu.
- Po tym co powiedziałeś bardzo nietrudno było się domyślić, że twoim rodzice cię nie doceniają, nie akceptują tego jaki jesteś i kim chcesz być.
Odetchnął z ulgą, ona przecież nie mogła wiedzieć, że Draco służy Czarnemu Panu, ale ten irracjonalny strach prześladował go od tamtej rozmowy. Bał się, że powiedział za dużo i naprowadził ją tym na trop, a nie mógł zaprzeczyć, że Hermiona była bardzo inteligentna, a nie chciał narażać się na demaskację.
- Nie przepadasz chyba za takimi imprezami, co, Granger? - przerwał ciszę.
- Zgadłeś.
- Chciałbym się już położyć spać, jestem zmęczony – mruknął – Chyba, że wolisz spędzić noc tutaj, ze mną, wtedy jakoś poradzę sobie bez snu – uśmiechnął się szelmowsko.
- Obejdzie się – prychnęła – jeszcze raz dziękuję za sukienkę... I naszyjnik, naprawdę nie chcesz za nie galeonów?
- To był prezent, Granger, prezent – prychnął.
Wyszła pospiesznie z pokoju i poszła do siebie. Ginny jeszcze nie było, Hermiona skorzystała z chwili dla siebie, zmyła makijaż, wzięła prysznic, przebrała się i poszła spać. Ruda dziewczyna obudziła ją, kiedy tylko przyszła.
- Nie zostałaś na ogłoszeniu wyników. Dostaliście się z Malfoy'em do finału, gratuluję! - uśmiechnęła się promiennie – Zabini wcale nie jest taki zły, bardzo zabawny – dodała jeszcze i zniknęła w łazience.